Spłycają zmarszczki, zwalczają trądzik, zmniejszają rozszerzone pory oraz rozjaśniają przebarwienia, a konsekwentnie stosowane usuwają je. Dodatkowo działają na procesy, których nie widać gołym okiem. Przesyłana jest informacja do głębszych warstw skóry, a to już działanie anti-aging. Dlatego staram się o tej porze, jesienią, kiedy jest najlepszy ku temu czas w roku, fundować mojej cerze zabiegi z kwasami.
Kwasy – lubię i stosuję
Jako szczęśliwa posiadaczka cery mieszanej z tendencją do tłustej nieustannie walczę ze świecącą się strefą T (czoło, nos, broda), czyli nadmiernym wydzielaniem sebum. Co oznacza, że muszę kontrolować jej wygląd i efektywnie matowić. Dlatego do nocnej pielęgnacji wybieram kremy bogatsze w składniki nawilżające i odżywcze z działaniem wpływającym na opóźnianie starzenia skóry. Z tym ostatnim efektem na szczęście ten typ cery radzi sobie całkiem nieźle, więc rachunek zysków start uważam za remisowy. Jednak z wiekiem potrzebna jest jej regularna pomoc w postaci zabiegów złuszczających.
Na szczęście moja cera kocha zabiegi z kwasami. Ja je również polubiłam, kiedy zobaczyłam, jak dobrze radzi sobie ze złuszczaniem i jak wiele korzyści jej przynoszą. Bo kwas to nic innego jak peeling chemiczny, który usuwa martwy naskórek oraz poprawia kondycję i wygląd skóry. Sprawia także, że wszystko to, co będziemy nakładać na skórę, lepiej będzie się wchłaniało i działało.
Dlatego zabiegi z kwasami to idealne rozwiązanie na bolączki takiej cery jak moja. Zwężają pory, dzięki temu zmniejsza się wydzielanie sebum. Wygładzają ją, a więc moje zmarszczki są płytsze oraz ujędrniają i rozjaśniają cerę, a efekty widoczne są kilka tygodni już po jednym zabiegu, a nawet kilka miesięcy po serii od 3 do 5 zabiegów.
Diagnoza, czyli kod piękna
Postanowiłam wypróbować zabieg z kwasami marki Purlés. Jest to polska profesjonalna marka kosmetyczna z laboratoriami we Francji – 80% jest produkowane we Francji, a 20% w Hiszpanii. – Najważniejsza w całej procedurze zabiegowej jest diagnoza – wyjaśniła mi kosmetolog marki, Magda Fuss. Jak się okazuje, aby to zrobić, nie trzeba wybierać się do salonu kosmetycznego. Kosmetolog marki może przeprowadzić taką diagnozę online, co jest bardzo wygodną opcją. – Wystarczy napisać maila z informacją, że jesteśmy chętne na przeprowadzenie diagnozy naszej cery i wysłać na adres: kosmetolog@purles.pl – poinformowała mnie Magda Fuss.
Ja podczas konsultacji dowiedziałam się, jaki jest stan i kondycja mojej cery, jaka byłaby najlepsza ścieżka postępowania, aby utrzymać ją w najkorzystniejszym stanie oraz jakie kosmetyki będą najlepsze dla mojej cery w pielęgnacji domowej. Jeśli natomiast chciałybyście zafundować sobie zabieg z kwasami lub jakąś inną ceremonię, jaką marka posiada w ofercie, to również najlepiej kontaktować się z ekspertami marki poprzez podany wyżej adres email lub pisząc wiadomość na profilu marki na FB.
Kwasy Purlés – jak przebiega zabieg?
Po diagnozie okazało się, że moja skóra jest lekko odwodniona. Dlatego kosmetolog zastosowała kod piękna: 1 38 59 62 53 20. Brzmi jak szyfr do sejfu, a jest przepisem marki na zastosowaną procedurę zabiegu z kwasami na mojej twarzy.
Procedura miała kilka etapów, choć całość nie zajęła więcej niż 40 minut. Najpierw Pani Magda zmyła mój makijaż dwoma kosmetykami: galaretką do demakijażu, a następnie delikatną i nawilżającą pianką myjącą. Kolejnym krokiem było odtłuszczenie skóry specjalnym preparatem z niewielką ilością kwasu glikolowego, aby przygotować skórę do peelingu i usunąć całkowicie sebum, bo nawet niewielka jego ilość może zahamować przenikanie kwasu.
Na tak przygotowaną skórę mogła nałożyć kwasy z linii Acid Peels, które mają unikatowy skład, niskie pH i wysokie stężenia, co gwarantuje bardzo skuteczne złuszczanie. – Wykorzystałam specjalną procedurę marki połączenia dwóch różnych peelingów podczas jednego zabiegu. Był to preparat na bazie kwasu salicylowego, którego zadaniem było wyregulowanie działania nadreaktywnych gruczołów łojowych, delikatne złuszczenie skóry, odświeżenie jej i pobudzenie do działania – wyjaśniła kosmetolog.
Działanie kwasu salicylowego uzupełniła preparatem z kwasem laktobionowym, mlekowym i peptydami, bo po diagnozie wyszło, że moja skóra jest lekko odwodniona. – Ten kwas ma silne właściwości nawilżające, napinające i łagodzące obecny w okolicach nosa rumień – dodała Magad Fuss.
Na koniec, jako wspomagającą pielęgnację regeneracyjną, użyła setu zabiegowego Growth Factor Technology, bazującego na czynnikach wzrostu, a w nim:
- ampułkę,
- maskę hydrożelową, która idealnie ochłodziła i złagodziła podrażnienia,
- serum pod oczy,
- krem na zakończenie.
Dzięki wcześniej wykonanemu peelingowi chemicznemu składniki aktywne miały szansę wniknąć głębiej w moją skórę. Podczas zabiegu, po nałożeniu kwasów czułam lekkie szczypanie i pieczenie, ale było ono krótkotrwałe i w skali od 1 do 10 dałabym 3 pkt. w przypadku kwasu salicylowego, a po nałożeniu kwasu laktobionowego – 4 pkt. Tak naprawdę nie było w tym nic nieprzyjemnego.
Jak wyglądała moja skóra po zabiegu?
Po zabiegu skóra była lekko zaróżowiona, ale jest to normalna reakcja po tego typu pielęgnacji, i delikatnie ściągnięta. Jednak najlepsze przyszło już dnia następnego! Moja cera była wyraźnie bardziej napięta i wygładzona. Promieniała blaskiem. Delikatna i gładka w dotyku. Nie zauważyłam złuszczania następnego dnia ani w kolejnych. Robiąc makijaż, codziennie doceniałam jej spektakularny wygląd, za który zbierałam komplementy. Tak, stan mojej skóry był zauważalny dla rodziny i znajomych, a nie tylko dla mnie!
Purlés – kosmetyki do pielęgnacji po zabiegu
Druga część kodu w moim przypadku to kosmetyk nr 119. Jak się okazało, dotyczy pielęgnacji domowej po zabiegu lub może być używany jako ‘zastępstwo’ gabinetowego peelingu chemicznego, jeśli chcemy poczuć moc kwasów w domu, a nie możemy wybrać się do salonu kosmetycznego. Użyty po zabiegu przedłuża pielęgnację gabinetową w domu, bo Repairing Night Peel (119) ma zachwycającą żelową konsystencję o działaniu złuszczająco-biostymulującym, za co odpowiadają cztery kwasy zawarte w formule: glikolowy, migdałowy, cytrynowy i mlekowy.
Plus dla Purlés
Bardzo podoba mi się oznaczenie kosmetyków numerami (od 0 do 100 to numeracja kosmetyków gabinetowych, a wszystkie powyżej 100 są przeznaczone do pielęgnacji domowej). Jak dla mnie to genialny pomysł marki. Bo łatwiej zapamiętać numer kosmetyku, a także kolejność używania, niż głowić się nad długimi i często enigmatycznymi nazwami. Dzięki temu bez trudu przypomnę je sobie przy zakupie kolejnej tubki, a także wtedy, gdy będę rozmawiała czy polecała zabieg moim koleżankom lub znajomym.
Daję duży plus marce! Bo nie znam drugiej z taką ‘ściągą’, która wpada w oko, zwłaszcza wzrokowcom, jakim ja jestem!