Iza O’Sullivan, AKTYWNI Plus: Czy z Pani punktu widzenia możliwa jest miłość od pierwszego wejrzenia, tzw. „piorun sycylijski”, czyli gwałtowna, niezwykle zmysłowa miłość?Izabela Dziugieł, psycholog: Badania pokazują, że ponad 50 procent Polaków w nią wierzy. Ja jednak jestem nastawiona nieco bardziej sceptycznie. Istnieją różne mechanizmy, które mogą świadczyć o zauroczeniu od pierwszego wejrzenia, ale nie o miłości.
Takie zauroczenie, zakochanie jest o wiele bardziej powierzchowne?– Tak, bo miłość to długotrwałe uczucie. A zakochanie jest wielką, targającą emocją i wiąże się przede wszystkim z atrakcyjnością fizyczną, pożądaniem. To okres, w którym patrzymy przez różowe filtry i wybaczamy sobie rzeczy, które później zwykle przeszkadzają już znacznie bardziej. Szacuje się, że to zauroczenie trwa mniej więcej do półtora roku. Później rzeczywistość weryfikuje nasz związek. Jeśli obie strony o niego dbają i zależy im na tych samych rzeczach, może się przeistoczyć w miłość. Jeżeli nie, to z tych początkowych uniesień pozostaje niewiele.
Istnieją różne mechanizmy, które mogą świadczyć o zauroczeniu od pierwszego wejrzenia, ale nie o miłości
Czy to niespodziewane zakochanie, nagły przypływ namiętności, poczucia bliskości z drugą osobą, graniczy z jakimś szaleństwem? Rzeczywiście o tym, czy wpadniemy w czyjeś sidła, decydują sekundy?– Według teorii psychologicznych, potrzebujemy zaledwie od 9 do 30 sekund, by wydać opinię na czyjś temat. To właśnie ten początek „pioruna sycylijskiego”. Patrzymy na daną osobę i zaczyna działać neurochemia. Robi nam się gorąco, pocimy się, drętwieją nam ręce. W mózgu zaczyna się rewolucja: oblany jest dającą poczucie szczęśliwości dopaminą, pojawia się adrenalina (stąd przyspieszone bicie serca, wzrost tętna), potem dodatkowo dochodzi oksytocyna (czyli hormon przytulania) i powstaje poczucie bliskości wobec spotkanej osoby. Ale jak można mówić o bliskości, skoro jej w ogóle nie znamy? Z jakichś przyczyn ta osoba jest dla nas bardzo atrakcyjna, ale jest to bardzo zwierzęce, ssacze.
Kiedy nie jest za późno, żeby się wycofać? Czy naprawdę trzeba podjąć decyzję, czy chce się w to wchodzić już w pierwszych sekundach?– Ja cofnęłabym się do momentu ‘przed’. Warto nauczyć się rozpoznawać własne potrzeby. Jeśli czuję się niespełniona w sferze seksualnej i poznaję kogoś, kto wzbudza we mnie wielką namiętność, podniecenie, to mogę iść za tym głosem, wejść w taką relację. Czasem jednak jest tak, że mamy potrzebę zakochania się, bycia w związku. I wtedy, kiedy ktoś wyda nam się nagle szalenie atrakcyjny i bliski, nie ma miejsca na racjonalne myślenie. Ta potrzeba bycia z kimś jest tak silna, że trochę za wszelką cenę wmanewrowujemy się w sytuację, która niekoniecznie musi nam potem służyć.
Jak przejawia się ta siła „pioruna sycylijskiego”?– Tych pierwszych kilka miesięcy zakochania często porównuje się do mózgu na amfetaminie. Bo on rzeczywiście działa wtedy podobnie. Gdyby to szaleństwo trwało dłużej niż kilka miesięcy, to byśmy umarli, bo tak się po prostu nie da funkcjonować na dłuższą metę. Są dwa rodzaje takiego nagłego zauroczenia drugą osobą: pierwszy to ten, gdzie znajomość zostaje „skonsumowana”, tj. poznajemy się, spędzamy ze sobą czas, idziemy do łóżka. Pojawia się też obsesja na punkcie partnera: chcemy z nim spędzać każdą chwilę, być w ciągłym kontakcie. Naukowcy twierdzą, że taki stan może się utrzymywać od kilku miesięcy do półtora roku. Ale są również przypadki, gdy zakochujemy się w kimś, kogo nie jest dane nam poznać albo z kim po prostu nie możemy być z różnych względów. I jeszcze jeden scenariusz – kiedy druga strona nie czuje tego samego.
Miłość to długotrwałe uczucie. A zakochanie jest wielką, targającą emocją i wiąże się przede wszystkim z atrakcyjnością fizyczną, pożądaniem
Mówi się czasem, że wielka, szaleńcza miłość zdarza się tylko nastolatkom. Ale czy jednocześnie nie jest tak, że wiele osób w dojrzałym wieku podświadomie ma nadzieję, że ich czas na przeżycie czegoś takiego jeszcze nie minął, że w każdej chwili im też może się przytrafić?– Niestety, Polacy są przesączeni mitem romantycznej miłości. Na dodatek, często się słyszy, że to prawdziwe uczucie trafia się tylko raz. Tymczasem ten mit może wyrządzić wiele złego. Ktoś, kto w niego wierzy, ma często poczucie niespełnienia. Myśli sobie, że mu się to nie przytrafiło, chociaż powinno. Ale przecież nigdzie nie jest napisane, że każdemu z nas będzie to dane przeżyć. Przez takie myślenie możemy stracić wartościowy związek albo nie pozwolić rozwinąć się relacjom, które dobrze rokują.
To znaczy?– Wyobraźmy sobie, że spotykamy się z kimś, z kim świetnie się czujemy, nadajemy na tych samych falach, mamy podobne poglądy i oczekiwania. Ale odrzucamy ten dobrze zapowiadający się związek, bo brakuje w nim właśnie tego gromu z jasnego nieba. Można łatwo nie docenić takich relacji i potem gorzko żałować.
Szacuje się, że to zauroczenie trwa mniej więcej do półtora roku. Później rzeczywistość weryfikuje nasz związek
Ale piorun jest możliwy w każdym wieku, niezależnie od doświadczeń życiowych czy ilości przeżytych związków?– Pewnie, że tak. Miłość nie ma metryczki. Tylko warto analizować własne emocje i stany. Bo jeśli na przykład dwoje ludzi łączy wspaniały seks, to też będą się wydzielać różne hormony, dające poczucie szczęśliwości, ale może się okazać, że poza tym udanym życiem łóżkowym jest niewiele więcej. Z drugiej strony, są też przypadki, że dobry seks i radość z bycia razem to dobra inwestycja w zacznie głębsze uczucie, jakim jest miłość.
Izabela Dziugieł – psycholog, seksuolog. Ukończyła Wydział Społecznej Psychologii Klinicznej w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, studia podyplomowe z Seksuologii Klinicznej, 4-letnie szkolenie w terapii poznawczo-behawioralnej. Prowadzi terapię indywidualną osób dorosłych oraz terapię par. W pracy integruje wiele podejść, by osiągnąć cel, którym jest optymalne funkcjonowanie psychiczne, emocjonalne i seksualne. W mediach promuje pozytywne podejście do seksualności. Rozważania o terapii, seksie i życiu oraz wpływie nowych technologii publikuje na blogu: sexytherapy.tv.