Kraciasta chusta to pierwszy eksponat, jaki zobaczymy po wkroczeniu w świat „Niewidocznych”. Jest duża i zniszczona, poprzecierana i dziurawa w wielu miejscach. Inaczej nazywana była jesionką, którą okrywały się kobiety przyjeżdżające do Warszawy z prowincji. Uznana została za charakterystyczne okrycie służących i po niej można było je rozpoznać.
Historie warszawskich służących to wystawa inna niż wszystkie. Dlaczego?
Bo jej tematem są kobiety, które wykonywały najmniej opłacany zawód, jaki istniał w dwudziestoleciu międzywojennym Warszawy. Te, bez których nie byłoby miasta, jakie dziś znamy.
Bo widać relacje klasowe i systemy, które panowały wówczas w Warszawie, czyli w czasie, kiedy zawód służącej i pracownicy domowej, był najpopularniejszą aktywnością zawodową kobiet poza rolnictwem. W Warszawie blisko 20 procent osób pracujących wykonywało pracę związaną z usługami domowymi, a 98 procent z nich stanowiły kobiety. Wykonywanie innych prac przez kobiety było nielegalnie!
Bezimienne i niedoceniane bohaterki dnia codziennego
Na pracy służących opierała się cała egzystencja mieszczańskich rodzin. Tworzyły anonimowy tłum. Sprzątały, gotowały, paliły w piecach, przynosiły węgiel, froterowały podłogi, czyściły buty i garderobę, prały, maglowały, podawały posiłki, robiły zakupy na targu, otwierały drzwi gościom i opiekowały się dziećmi.
Czas pracy był nielimitowany, a wolność osobista ograniczała się do niedzielnej wizyty w kościele i jednego wolnego popołudnia. Pod warunkiem, że państwo nie przyjmowali gości w tym czasie. Nie miały własnego pokoju, tylko sypiały w kącie w kuchni. Mogły kąpać się w wodzie po domownikach i zjeść resztki z ich stołów. W perspektywie starość w przytułku, a jeśli zaszły w ciążę…wyrzucenie na bruk i praca jako prostytutka. Na początku XX w. stanowiły aż 59 procent warszawskich prostytutek.
Warszawskie targi niewolnic
Uciekały przed nędzą, głodem, brakiem perspektyw i ciężarami pracy na roli, bo praca służących choć nie była łatwa to teoretycznie lżejsza. Jednak, aby zostać służącą trzeba było po przyjeździe do Warszawy zgłosić się do kantorów stręczeń, których nazwa nawet dzisiaj brzmi wyjątkowo złowrogo. W takim punkcie ajenci analizowali książeczki służbowe służących, ich metryki, świadectwa i rekomendacje, a przyglądały się temu panie z zamożnej klasy, które szukały „dziewczyny do wszystkiego”.
Służące zazwyczaj „traciły” swoje imię wraz z rozpoczęciem służby u państwa. Powody były różne: bo córka nosi to samo imię, bo sąsiadka ma już służącą Zosię. Dlatego będziemy nazywać cię Rózia. Służące trzymane były także w szachu książeczkami służby, gdzie państwo zapisywali uwagi na temat ich pracy. Zła opinia w książeczce mogła oznaczać, że żadnej innej pracy nie uda się już znaleźć nigdy.
Wynagrodzenie służącej to równowartość butelki śliwowicy lub jednego indyka
W sześciu salach Muzeum warszawy rozmieszczono ponad 400 obiektów, aby zobrazować życie służących i historię pracy domowej. Zobaczymy to, czego mieszczanie używali, a co codziennie było czyszczone, polerowane i szorowane przez służące. Ciekawym eksponatem jest pas, jaki służące musiały zakładać do mycia okien czy magiel do prasowania ubrań i pościeli.
Pokazano także, w jakich mundurkach służące musiały chodzić podczas wykonywania swojej pracy. Były to czarne sukienki i fartuszki często z ozdobną opaską na głowie. Traktowano to jako rodzaj uniformu, który odróżniał je od innych domowników. Podkreślał również ich funkcję, którą sprawowały w domach. Bo zajmowały niziny społeczne. Wysokość średniej pensji służącej zazwyczaj nie przekraczała około 5 proc. przeciętnego wynagrodzenia urzędnika. W latach 20. XX w. miesiąc pracy służącej kosztował mniej-więcej tyle, ile butelka śliwowicy podana w eleganckiej restauracji lub jeden indyk.
Zachowały się także poradniki dla służby domowej. Jako, że służące najczęściej były niepiśmienne, nie mogły nawet ich przeczytać. Dlatego były to tak naprawdę zbiory wskazówek dla wzorowych pań domu, które mogły uczyć się, jak zarządzać służącymi:
- „Dobra służąca, czyli co powinnam wiedzieć o służbie i na służbie”, poradnik z 1909 r. Elżbiety Bednarskiej
- „O sługach. Przykłady godne naśladowania” z 1834 r.
- „Pamiątka dla dziewcząt służących i pracujących osobliwie po miastach” z 1892 r. Kazimierza Riedla.
Służące bez ochrony prawnej do końca istnienia tego zawodu
W ostatnich salach wystawy zobaczymy eksponaty dotyczące Stowarzyszenia Katolickiej Służby Żeńskiej pod wezwaniem św. Zyty, którego dziełem były powstające w całej Polsce schroniska dla bezrobotnych służących, szpitale i przytułki. Jednak stowarzyszenie stawiało sobie za cel przede wszystkim moralne i religijne formowanie służących,
wpojenie w członków zamiłowanie swego stanu, pobożność, skromność, pracowitość i oszczędność” oraz „uzdatnienie służących do sumiennego wypełniania swoich obowiązków”. Dopiero na końcu celów stowarzyszenia wymieniano „opiekowanie się dolą sługi w czasie choroby lub niezawinionej utraty pracy i dopomożenie w wyszukaniu służby”.
W pierwszych latach II RP próbowano uregulować kwestie służących, ale żaden projekt ustawy nie wyszedł poza prace sejmowych komisji. Problemy służących jako grupy społecznej skończyły się dopiero po II wojnie światowej, kiedy instytucja służby domowej zaczęła zanikać.
I choć po 1945 roku świat międzywojennych służących bezpowrotne przeminął, to praca domowa, ani społeczne obciążenie nią, nie zniknęło. O tym opowiada ostatnia część wystawy, w której zaprezentowane są prace współczesnych polskich artystek, m. in.: Elżbiety Jabłońskiej, Weroniki Gęsickiej i Marty Nadolle.
Praktyczne info.
Wystawa „Niewidoczne. Historie warszawskich służących” jest dostępna do 20 marca 2022 r. w siedzibie głównej Muzeum Warszawy na Rynku Starego Miasta.
Wystawa czynna jest we wtorek, środę, piątek i niedzielę w godzinach od 11:00 do 18:00, w czwartek i sobotę od 11:00 do 20:00.
Ceny biletów to: 12 zł / 7 zł.
W czwartki wstęp jest bezpłatny.