redakcja@aktywni-plus.pl
Miłość dojrzała – istota sensu ludzkiego życia
Niezależnie od wszelkich życiowych doświadczeń, kariery zawodowej, własnych ambicji i planów, system relacji partnerskiej jaki tworzysz ze swoim partnerem ma w sobie potencjał stawania się Waszym najważniejszym dziełem i to przede wszystkim o niego potrzebujecie się razem troszczyć. W ten sposób stajecie się wspólnie jego opiekunami, ogrodnikami odpowiedzialnymi za pielęgnowanie drzewa Waszego życia.
„We dwoje składacie się na kompletny zamek, do którego pasuje klucz otwierający drzwi świadomości istnienia.”
Moje deficyty moimi potrzebami
Dopiero w drugiej połowie XX wieku pojawili się na świecie terapeuci par. W zgodzie z ówczesną wiedzą psychologiczną (wciąż wielu adeptów studiów psychologicznych i klasycznych form terapii jest do niej przekonanych) skupiali się na tym, że para składa się z dwóch niezależnych, autonomicznych jednostek, które same mogą uczyć się jak nad sobą pracować, by być dobrymi partnerami w związku. Trzeba było poczytać, pochodzić do psychologa, albo przejść własną psychoterapię, by potem móc z jej efektów korzystać w relacji. Idea była taka, że jeśli człowiek uleczy swoje deficyty z dzieciństwa, to będzie lepszym partnerem w związku. Brzmi logicznie. A jednak najnowsze badania pokazują, że u zarania tej koncepcji tkwi podstawowy błąd, który rzutuje na efektywność i trwałość efektów takiego podejścia.
Lęk przed bliskością
Błąd ów polega na tym, że terapia skupia się na jednostce i zaspokajaniu przez nią swoich osobistych potrzeb w związku. Wniosek automatycznie rodzi się następujący: „W małżeństwie, w związku partnerskim, chodzi o to, by zaspakajać swoje własne potrzeby”. Skoro dany partner i dana relacja nie zaspakajają twoich potrzeb, to znaczy, że ten partner, albo ta relacja są niewłaściwe i trzeba taką relację zakończyć. Skoro nie zaspokajane są twoje potrzeby, to oczywistym staje się odejście i poszukanie kogoś, kto je zaspokoi.
To szkodliwy i niosący opłakane skutki sposób postrzegania relacji z drugim człowiekiem. Faktycznie, osoby które przechodziły własną terapię w oparciu o taki model najczęściej po prostu porzucały dotychczasowego partnera. Ich drogi się rozchodziły, relacja dezaktualizowała. Burzył się delikatny balans systemu. Ten u swego zarania scalony został w oparciu o deficyty z dzieciństwa ich obojga. On wchodził w dorosłość z jakimiś emocjonalnymi brakami, ona również. Trafili na siebie, bo podświadomie liczyli, że to drugie zapełni pustkę, z jaką się oboje zmagają. Moc sił systemowych jest dużo większa od nawet bardzo zaangażowanych zabiegów terapeutów, intencji i motywacji samych zainteresowanych. Co zatem robić? Tkwić w dotychczasowych związkach? Rozwodzić się i szukać lepszych partnerów? A może jest jakieś inne rozwiązanie?
Wolność urojona
Demokracja XVIII w. przyniosła zachłystnięcie się człowieka, często opatrznie pojmowaną, wolnością. Istota ludzka określona została podstawową jednostką społeczną, która ma prawo o sobie stanowić, decydować o swoim losie, zaspakajać swoje potrzeby. Zachłystnięcie się atrakcyjnie brzmiącą wolnością przesunęło przejawy jej postrzegania i wyrażania na przeciwległą krawędź skali. Najnowsze badania w dziedzinie psychologii pokazują, że jednostka okazuje się nie być wcale podstawowym system społecznym. Najbardziej podstawowym, pierwotnym systemem jest system dwójkowej relacji matka-dziecko i to na nim nabudowują się kolejne, coraz bardziej złożone systemy. Wyróżnia go nierozerwalność, jedność, współistotność. Podstawowym systemem naszej dojrzałości okazuje się system relacji dwojga ludzi opierający się na bezinteresownej, w pełni akceptującej miłości wzajemnej. W tym rozumieniu, odizolowane i autonomiczne „ja” okazuje się mitem stworzonym w wyobraźni ludzkiej, bez zrozumienia rządzących w świecie zasad i praw systemowych. Te, nie zostały stworzone przez człowieka, nie zależą od jego wiedzy, wiary, ambicji, oczekiwań, poziomu świadomości. Te prawa po prostu działają. Można je co najwyżej odkryć, ale nie można w nie ingerować, decydować o nich, czynić z nich swoich poddanych. A co za tym idzie, nie można budować relacji partnerskich na micie przejawiającym się izolacją jednostki, złudzeniem odrębności. Co to ma wszystko znaczyć? Co z tego w praktyce wynika dla międzyludzkich relacji?
Kochasz miłością doznaną
W naszym kręgu kulturowym często słyszy się zdanie, że: „Musisz najpierw pokochać siebie, by móc kochać innych”. W świetle tego, co napisałem do tej pory trafniejsza wydaje się myśl: „Niezależnie od deficytów dzieciństwa, możesz wejść w relację partnerską, w której razem, coraz bardziej świadomie i dojrzale otwieracie w was przestrzeń wzajemnej akceptacji, zaufania, czułości, uważności, bliskości, miłości ”. Jeśli rodzice w relacji pierwotnej nie wypełnili cię swoją bezwarunkową miłością, to masz szansę na doświadczenie tej miłości w dorosłości, niezależnie od wieku, zasobności portfela, pozycji społecznej. Relacje partnerskie, małżeństwa możemy traktować klasycznie, jako atawistyczny sposób na uzyskanie bezpieczeństwa materialnego, zwiększenia szansy przetrwania i przedłużenie gatunku. Możemy racjonalnie podchodzić do nich jak do umowy cywilno-prawnej służącej połączeniu majątków, zagwarantowaniu prawa dziedziczenia. Mogą być psychologicznie uwarunkowaną próbą zaspokojenia deficytów emocjonalnych z dzieciństwa. Możemy jednak z rosnącą świadomością mechanizmów systemowych skorzystać z pięknego daru relacji z drugim człowiekiem i wspólnie dopełniać swoje potencjały życia. Kto wie, może w ten właśnie sposób będziemy w stanie wyrażać autentyczną istotę naszego rozwoju, naszej dojrzałości, boskiego wymiaru człowieczeństwa.
„Miłość dojrzała wcale nie musi pojawić się u nas z wiekiem. Taka miłość rozwija się wraz ze wzrostem świadomości życia.”
„My” to najlepszy z lekarzy
Drzewo życia Waszej relacji nieustająco może rozwijać się w sposób organiczny. Metaforycznie można to wyrazić w taki sposób, że razem troszczycie się o jakość gleby, razem ją nawozicie, podlewacie, zapobiegacie szkodnikom. Pieczołowicie dbacie, by zapuściło korzenie. Zapewniacie mu odpowiednie nasłonecznienie, wilgotność powietrza, temperaturę. Nie pospieszacie go, nie ciągniecie w górę za gałęzie, nie szarpiecie na lewo i prawo za liście. Dajecie mu swoją uwagę i obecność. Pozwalacie mu rosnąć, towarzyszycie i pomagacie wiedząc co mu najbardziej służy. Drzewo które żyje w zdrowiu, potrafi dawać zdrowe życie jego twórcom, opiekunom, a także rodzić dorodne owoce.
Wielka orkiestra codziennej miłości
Pełnia Waszej miłości wzajemnej to przestrzeń, która daje szansę na stworzenie w tobie i partnerze wszystkiego tego, co jest wam w życiu potrzebne do życia w poczuciu bezpieczeństwa, zaufania, radości, ciepła, empatii, bliskości, spełnienia, satysfakcji, wdzięczności i miłości. To my zwykle odrywamy się od siebie w chaotycznym tańcu, który nazywamy życiem. Każde z własną kakofonią podświadomych wibracji przedziera się przez życie. Zderzamy się z partnerami, obijamy, pocieramy, odbijamy i poobijani pędzimy na oślep dalej licząc, że może tym razem spotkamy kogoś, kto będzie brzmiał tak, jak my mu zagramy. Dojrzałość nie musi przychodzić z wiekiem, może pojawiać się wszędzie tam, gdzie sobie na nią pozwalamy, gdzie udrażniamy w sobie gotowość, by o nią dbać w swojej codzienności, jak w przytoczonej metaforze o ogrodnikach i drzewie.
Wyobraź sobie relację, w której jako dojrzewający partnerzy oboje stajecie się kompozytorem, dyrygentem i orkiestrą. Tworzycie wspólnie dzieło swojej relacji. Razem piszecie nuty, razem dobieracie instrumenty, razem je stroicie, razem poruszacie batutą, razem trzymacie się tempa, siły, natężenia i częstotliwości. Przychodzi taki etap, gdy nie ma już dwóch „ja”, jedno „My” wybrzmiewa, nie ma już czego ze sobą zestrajać. To Wasza melodia, Wasz dźwięk, Wasze palce na strunach, serca rytm jeden biją, piersi oddechem wspólnym Wam wtórują, oczu lustra w głębię więzi Was dwojga zaglądają…
„Miłość dojrzała to nieustanny rozwój wspólnoty dwóch osób tworzących coraz to bardziej świadomy system.”
Poradnik ogrodnika
Jak to wszystko przełożyć na codzienność życia? Co robić? Jakie są praktyczne przejawy dojrzewającej miłości z pod znaku „My”, „Nasze”, „Razem”? Po pierwsze, z całego serca zachęcam do tego, by pary ze stażem nieustająco się aktualizowały. Oznacza to, że wyobrażenia na temat siebie i drugiego człowieka zwykle nie przystają do rzeczywistości, którą tylko pozornie dostrzegacie. Potrzebujecie wciąż na nowo weryfikować siebie w swoich oczach, by uniknąć nieporozumień wynikających z nieświadomych mechanizmów percepcji. Do tego nieustająco potrzebujecie troszczyć się o drzewo relacji pozwalając sobie na czułe słówka, zdrobnienia, komplementy, jakimi się w każdej chwili możecie obdarzać. Co więcej? Sprawiajcie sobie niespodzianki, drobne prezenty, przyjemności. Wyjedźcie na weekend w spa dla dwojga albo w długą, romantyczną podróż. Spędzajcie jak najwięcej czasu razem w pozycji horyzontalnej, czytajcie razem, oddychajcie w ramach praktyk relaksacji, patrzcie się sobie w oczy w ciszy. Słuchajcie się z szacunkiem nawzajem bez zakładania, że wiecie o sobie już wszystko. Poznawajcie się nieustannie, bądźcie siebie ciekawi. Z operacyjnego, zadaniowego poziomu schodźcie w rozmowach na poziomy głębsze, dyskutujcie, poznawajcie razem świat w jego niezmierzonym pięknie. Obsypujcie się pocałunkami, wymieniajcie uśmiechem, przytulajcie tak często, jak to tylko możliwe, łapcie za rękę, masujcie, dotykajcie, pieśćcie. Dotyk ma moc ogromną, a ten miłosny, przyjacielski dotyk ma moc największą z wszystkiego. Praktykujcie razem wdzięczność, mówcie sobie codziennie za co jesteście w danej chwili wdzięczni, a jest tych powodów bez liku. Wspólne pasje rozwijajcie, niech będą wśród nich również takie, które się przez aktywność fizyczną wyrażają.
Istota życia
Miłość to nie jest zakochanie, stan pobudzenia biochemicznego, które po kilku miesiącach zanika. Miłość to nieustanny rozwój wspólnoty dwóch osób tworzących coraz to bardziej świadomy system. Ta podstawowa zygota dzieli się i pomnaża w nieustającym akcie kreacji. Z niej z czasem powstaje cały organizm, z niego kolejne. W zygocie, w tym majestatycznym potencjale „dzieje się” tajemnica istnienia, głębia wartości i sensu życia.
Konrad Wilk
Trener rozwoju, psycholog biznesu, kognitywista. Mówi o sobie ODUCZYCIEL, bo wspiera swoich klientów w wewnętrznym uwalnianiu się z tego, co przeszkadza, ogranicza, staje na drodze. Pracuje głównie w nurtach: transpersonalnym, systemowym i procesowym. Prowadzi szkolenia, wystąpienia, zajęcia na uczelniach, pisze książki. Koncentruje się na zagadnieniach świadomego przywództwa, wystąpień publicznych, inteligencji emocjonalnej i duchowej, efektywnej komunikacji, partnerskich relacji, odporności psychicznej, zarządzania stresem. Autor modelów rozwojowych: TY® i Lider Przyszłości – TERAZ.
Szkolenia, sesje indywidualne i wystąpienia prowadzi w języku polskim i angielskim.
Stale obecny w mediach, autor książki podróżniczej: Naga Asu oraz poradnika psychologicznego prezentującego autorski program odkrywania osobistej autentyczności: Jak się zabić, by zmartwychwstać… Publikuje artykuły, udziela wywiadów, pełni rolę eksperta (przez 1,5 roku ekspert magazynu „Sukces” ds. psychologii biznesu).
Kocha samotne wyprawy na bezludne, tropikalne wyspy, gdzie żyje w symbiozie z naturą ćwicząc się w sztuce przetrwania. Miłośnik i znawca Azji południowej. Wspina się po górach, przedziera po lasach, żegluje, nurkuje, biega maratony.
konradwilk.pl