redakcja@aktywni-plus.pl
Skąd wzięło się powiedzenie: „wyjść jak Zabłocki na mydle”?
Choć zainwestował wszystkie swoje oszczędności w biznes, nic nie zarobił, a z długów nie udało mu się wyjść do końca życia
Szlachcic Zabłocki, walczący w wojnach napoleońskich, po powrocie do kraju postanowił wcielić w życie pomysł, jaki podpatrzył we Francji. Wszystkie swoje oszczędności zainwestował w mydlarnię. Trafnie zaobserwował wzrastający popyt w Europie na środki do mycia. Wyprodukowane mydło miało trafiać na statki w Gdańsku, którymi docierałyby do Francji, Anglii oraz innych odległych krajów.
Przechytrzyć poborców
Na drodze do realizacji tego zyskownego pomysłu stały podatki. Aby dotrzeć do Gdańska, trzeba było przekroczyć granicę zaboru pruskiego i zapłacić wysokie cło urzędnikom kontrolującym dolne ujście Wisły. Dlatego Zabłocki postanowił zbudować specjalne drewniane i wodoszczelne skrzynie, w których przetransportowałby swoje mydło, ale nie zapłaciłby cła.
Chytry traci dwa razy
Sprytny z pozoru plan, aby zrzucić do wody skrzynie z mydłem i w ten sposób ukryć je przed pruskimi urzędnikami, nie powiódł się. Gdy wyciągnięto je z wody, okazało się, że wszystkie były puste, a mydło zniknęło. Wadliwe okazały się skrzynie. Nie sprawdzono ich wodoszczelności, dlatego mydło rozpuściło się, zanim dotarło do celu. W ten sposób marzenie Zabłockiego o wielkim majątku rozpłynęło się w wodzie, a Zabłocki stał się obiektem kpin i żartów. Dlatego powiedzenie: „wyjść jak Zabłocki na mydle” jest po dziś dzień określeniem powtarzanym przy niemal każdym nieudanym interesie.